środa, 18 sierpnia 2010

Zielone progi.

Filip bardzo lubił wędrować po górach, a że mieszkał w Zakopanem to sprawę miał ułatwioną. Ale jego wędrówki były inne niż większości ludzi. Kiedy Filip wchodził na szlak zapominał o całym świecie, wtedy liczyła się tylko ścieżka i śpiew ptaków wokoło. Często przystawał aby słuchać szelestu drzew lub stukania dzięcioła. Mówił o sobie, że jest lowelasem („Bo ja kocham lasJ”)
Historia, którą chcę opowiedzieć zdarzyła się pewnego słonecznego zimowego dnia. Filip wstał wcześnie rano, zjadł porządne śniadanie, przygotował kanapki na drogę, ucałował mamę i wyszedł na spotkanie z przygodą. Nawet się nie spodziewał że to będzie największa przygoda jego życia.
Wybrał swoją ulubioną trasę, mało uczęszczaną przez turystów. Przeszedł już spory kawałek, kiedy nagle (jak to bywa w piękna słoneczne dni) niebo pokryły czarne chmury i rozszalała się zamieć. Filip znał te góry jak szufladę swojego biurka (wypada tu wspomnieć, że panował tam porządek jak w stajni Augiasza) więc nie zważając na kiepską widoczność i przejmujące zimno szedł dalej. Po półgodzinnym marszu zorientował się, że okolica nie wygląda znajomo.
- Pewnie to tylko złudzenie – pomyślał – to przez tą zamieć.
I poszedł dalej przed siebie. Po kolejnej godzinie zaczął się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno nie zabłądził.
- Nie, to nie możliwe. Przecież znam te góry.
Ale odrobina  strachu wsączyła się w jego serce i od tej pory rozglądał się nerwowo aby zobaczyć choć jeden znajomy szczegół. Jednak nic w tej okolicy nie przypominało mu „jego” szlaku. Mijając jakiś wielki głaz zauważył małą ścieżkę. Wydawało mu się, że na jej końcu widzi światło. Postanowił pójść i to sprawdzić.
- Jeśli to jakaś chata, to będę mógł tam przeczekać zamieć – pomyślał.
Poszedł krętą ścieżką w poszukiwaniu schronienia. Przypomnij sobie teraz swoją minę kiedy pierwszy raz zobaczyłeś jak wykluwa się kurczak. Taką mniej więcej minę miał Filip kiedy zobaczył to, co zobaczył. Oczom jego ukazała się mała chatka. Taka zwykła góralska chatka. Cała z drewna, z kolorowymi okiennicami i firankami w oknach. Co jednak tak zdziwiło Filipa? Dwie rzeczy. Dom ten miał progi pomalowane na zielono, ale nie była to zwykła zieleń. Był to kolor wiosennej trawy która otaczała chatkę tak, że progi były ledwo widoczne. To jest właśnie ta druga rzecz, która go zdziwiła.
- Jak to możliwe, że w środku zimy wokół tego domu panuje wiosna?! – wykrzyknął nasz bohater – i jak tu spokojnie, jakby czas przestał tu płynąć.
Chłopiec nawet się nie wiedział ile w jego słowach jest prawdy. Śmiałym krokiem ruszył w stronę drzwi. Gdy je otwierał, z wnętrza dobiegł go miły głos.
- Tylko wytrzep porządnie buty, przed chwilą sprzątałem.
Filip zrobił to o co prosił tajemniczy głos i wszedł do środka. Od razu poczuł się jak u siebie w domu. Te same zapachy otaczały go ze wszystkich stron. Zapach świątecznego piernika, zapach świeżo porąbanego drewna, zapach mamy. Nieśmiało wszedł do salonu. Ogień w kominku tańczył zachęcająco jakby zapraszał do wspólnej zabawy. Chłopiec ściągnął więc mokre rzeczy i powiesił blisko ognia, żeby je wysuszyć. W tym samym momencie wszedł do salonu posiadacz tajemniczego głosu. Oczom Filipa ukazał się mężczyzna w średnim wieku, wzrostu ok. 176 cm, z krótko przystrzyżoną brodą i włosami opadającymi na ramiona. W oczach jegomościa tańczyły wesołe ogniki, jakby płomień z kominka w jakiś sposób płonął także tam. A może to było tylko odbicie tych płomieni… Kto wie?
- Usiądź, rozgość się. Czego się napijesz? Mam zieloną herbatę albo grzane wino.
- Dziękuję, poproszę herbatę – odpowiedział trochę zmieszany Filip.
- Pewnie masz sporo pytań – powiedział mężczyzna, wychodząc z pokoju – cierpliwości, na wszystkie odpowiem.
Mężczyzna wrócił po chwili niosąc na tacy kubek z herbatą.
- No więc Filipie, jak ci się tu podoba?
- Skąd znasz moje imię? – dziwne ale chłopiec nie czół strachu. Przeciwnie, czół bijące od niego ciepło i poczucie bezpieczeństwa.
- Nawet się nie spodziewasz ile o tobie wiem synu.
- Kim jesteś?
- Nazywają mnie Jezus, ale wolę jak się do mnie zwracają Przyjacielu.
- O Jezu! To naprawdę ty?!
- Proszę, nazywaj mnie Przyjacielem. Pewnie się zastanawiasz skąd się tutaj wziąłem.
- Skąd wiedziałeś? A… Zapomniałem, że jesteś Bogiem J Tak, zastanawiałem się nad tym.
- To proste, zawsze tutaj byłem. Tyko ty mnie nie widziałeś.
- Ale jak to? Przecież chodziłem tędy tyle razy, przeszedłem te góry wzdłuż i wszerz i nie widziałem tej dziwnej chatki…
Filip i Jezus rozmawiali jeszcze długo. O czym? To już zostanie ich tajemnicą. Mogę zdradzić tylko tyle, że chłopak coraz częściej odwiedzał chatkę z zielonymi progami. Jezus stał się Jego prawdziwym Przyjacielem.

Chciałbyś i ty spotkać Jezusa? Nic prostszego. Musisz tylko wybrać się w podróż do wnętrza swojego serca. Przemierzając znane ci zakamarki duszy spotkasz na swej drodze dziwną chatkę. Wystarczy przestąpić zielony próg aby spotkać Przyjaciela.

bo jest coś jeszcze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz