wtorek, 24 sierpnia 2010

Dłonie.

Lubię przyglądać się dłoniom. Można z nich tyle wyczytać. Emocje, pragnienia, prośby, podziękowania. Wszystko jest w nich zapisane.
Kocham dłonie mojej mamy. Są takie zniszczone codziennym myciem naczyń, sprzątaniem i gotowaniem, lecz takie czułe kiedy mnie przytula lub gdy głaszcze mnie po głowie.
Uwielbiam dłonie mojego taty. Są takie spracowane, pełne odcisków i blizn. Są tak silne, że bez trudu odkręcają wszystkie śruby, lecz stają się takie delikatne kiedy trzeba opatrzyć zdarte kolano lub wyciągnąć drzazgę. To wydaje się niemożliwe dla tak wielkich dłoni, a jednak…
Dłonie są różne. Są dłonie robotników, policjantów, złodziei, lekarzy, nauczycieli, dzieci, zakochanych, przyjaciół, wrogów, murarzy, mechaników. Każde są inne, z każdych można wyczytać tak wiele.
Często patrzę na dłonie Jezusa przybite do krzyża. Ile w nich ukrytych pragnień, obietnic, próśb.
Jezus tak mnie kocha, że dał sobie przebić te dłonie ogromnymi gwoźdźmi. Te same dłonie, które uzdrawiały, które błogosławiły, które rozmnażały chleb, które podnosiły ludzi z grzechu. Te dłonie rozpostarte nad światem jakby chciały go całego objąć i przyciągnąć do Jego Serca pełnego miłości.
Kiedy patrzę na nie, czuję jakby Jezus mówił do mnie: „Patrz człowieku! Oni przybili je do krzyża. Dlatego ty musisz teraz stać się moimi dłońmi.”

bo jest coś jeszcze...

3 komentarze:

  1. Tym wpisem być może zmieniłeś moje spojrzenie na dłonie :) których chyba nie doceniałam, a teraz wiem, że to błąd...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Lubię przyglądać się dłoniom. Można z nich tyle wyczytać."-można nawet więcej niż nam się wydaje.

    :)
    dziękuję za bajkę

    OdpowiedzUsuń