wtorek, 26 października 2010

Ciepło

Przy ognisku grzały się dwie osoby. Ogień wesoło podskakiwał i swymi gorącymi językami lizał kawałki drewna. Dwoje ludzi rozpaliło to ognisko już dosyć dawno temu, więc przestało ono już sypać iskry, dym już nie szczypał w oczy tylko unosił się w górę i szybko znikał w chmurach. Przyjemnie się przy nim teraz siedziało, ciepło ogarniało całe ciało dając poczucie bezpieczeństwa. W pewnym momencie zauważyli, że zaczyn im brakować opału. Wybrali się więc na poszukiwanie. Wiedząc, że na dworze jest bardzo zimno i niebezpiecznie, dobrze się przygotowali do podróży. Wyruszyli wczesnym rankiem. W samo południe zatrzymali się na leśnej polanie, aby zjeść obiad. Zatrzymali się jakiś czas, żeby odpocząć, po przeszli już spory kawałek. Po jakimś czasie ruszyli na dalsze poszukiwania, niosąc to co już znaleźli. Jak to zwykle bywa w zimie, szybko zrobiło się ciemno. Jakby tego było mało, zaczął padać śnieg i wiać silny wiatr. Rozszalała się zamieć. Strudzeni wędrowcy powoli opadali z sił. Szybko zgubili drogę. Chcieli wrócić po swoich śladach, ale wiatr je zatarł. Nagle zobaczyli malutkie światełko. Zaczęli iść w jego stronę z nadzieją, że tam znajdą schronienie przed zamiecią. Ku ich wielkiemu zdumieniu znaleźli na ziemi kawałek żarzącego się drewna. Dmuchając z całych sił, udało im się wzniecić płomień. Widząc jak ogień wesoło tańczy przypomnieli sobie o domu. W ich serca wstąpiła nadzieja, a ciała odkryły nowe pokłady energii. Mając tą odrobinę światła, jakie dawał płomień, udało im się znaleźć drogę. Kiedy wrócili do domu wrzucili ten kawałek płonącego drewna do ogniska. Mały płomień połączył się z większym dając jeszcze więcej ciepła i światła, które znów napełniło dom radością i nadzieją.

Napisałem tą bajkę dla pewnej ważnej dla mnie osoby, która kiedyś ją opowie pewnej bardzo ważnej osobie :) Byłbym zaszczycony jakbym to ja mógł tą bajkę opowiedzieć :) Nic dodać, nic ująć... Kto ma rozumieć, zrozumie :)

bo jest coś jeszcze...

poniedziałek, 4 października 2010

Myślnik

W pewnej bardzo odległej krainie mieszkał pewien wynalazca, a właściwie to była wynalazczyni, bo to była kobieta. Nasza bohaterka nazywała się Ewa. Słynęła z wynalazków dość dziwnych, jeśli nie ekscentrycznych, i wydawać by się mogło, że bezużytecznych. Wynalazła np.. Maszynkę do słodzenia cukru (Bardzo przydatną gdy nagle stwierdzamy, że mamy za mało cukru w cukrze). Jako pierwsza też zrobiła globus planety Małego Księcia w skali 1:10000 (Czyli nie większy niż ziarenko pieprzu).
Inni ludzie trochę się naśmiewali z naszej bohaterki, bo ich zdaniem można lepiej spożytkować czas.
Pewnego dnia Ewa dała ludziom jeszcze jeden powód do śmiechu i drwin. Obwieściła wszystkim
-Pragnę skonstruować maszynę do łapania myśli. Wszyscy wiemy, że myśli są bardzo ulotne. Dlaczego by ich nie zatrzymać na dłużej?
Zamknęła się w swojej pracowni i przez kilka lat nie pojawiała się na ulicach miasta.
Mieszkańcy zaczęli się niepokoić. Chociaż zawsze wyśmiewali się z Ewy, to tak naprawdę bardzo jej potrzebowali. Teraz kiedy jej zabrakło, zrozumieli jak ważna w ich życiu była ta nieco ekscentryczna postać. Postanowili pójść pod jej dom i zobaczyć co się stało z naszą bohaterką.
Przed wejściem zebrał się spory tłum. Wtedy, jakby na zawołanie, drzwi się otworzyły i oczom zebranych ukazała się Ewa. Trochę zaniedbana, w przybrudzonym fartuchu i z potarganymi włosami.
Wśród salw śmiechu i wybuchów radości, zaczęła się przechadzać z dziwnym pudełeczkiem w rękach, które co chwila przykładała do twarzy i rozlegało się tajemnicze "klik". Radość tłumu powoli zamieniała się w zdumienie. W końcu zaległa cisza, w tle słychać było tylko tajemnicze "klik, klik...".
-Co robisz? - pytali - Co to za urządzenie?
-To maszyna do zbierania myśli - odpowiadała Ewa - zbieram wasze myśli.
-Ale jak ona działa? - pytali dalej.
-Na malutkich karteczkach maluje obrazy, które widać przez to małe okienko tutaj - zaczęła wyjaśniać Ewa, jednocześnie pokazując zebranym pudełko.
-Ale jak to niby ma zbierać nasze myśli?
-Potem można te obrazy oglądać. Wtedy powracają myśli, które mieliśmy w czasie robienia tego obrazu.
-Eeee… To kolejna bezużyteczna rzecz - mówili jedni.
-To wspaniałe… Można zapamiętać najwspanialsze chwile życia - wykrzykiwali z entuzjazmem inni.
-Nazwałem tą maszynę "Myślnik", bo pozwala nam zatrzymać myśli - pochwaliła się Ewa.

Kiedyś nie lubiłem zdjęć. Nie lubiłem ich robić, nie lubiłem ich oglądać. Kiedyś zacząłem się zastanawiać dlaczego. Teraz już lubię zdjęcia. Są na nich moi przyjaciele, a ja wśród nich. Nasza bohaterka miała rację. Myśli są bardzo ulotne. Chcę zapamiętać te utrwalone na zdjęciach jak najdłużej. Dziękuję wam za te ostatnie wakacje. Wiecie komu :)


bo jest coś jeszcze...