niedziela, 15 sierpnia 2010

Anioł fajtłapa :)

W niebie tego dnia od rana była napięta atmosfera. Bóg Ojciec stworzył już cały świat, a następnego dnia miało być wielkie święto. Po trudach pracy nareszcie czas na odpoczynek. Wszystkie zastępy niebieskie uwijały się przy strojeniu Wielkiej Sali. Kucharze piekli ciasta, artyści pisali wspaniałe hymny na cześć Stwórcy, malutkie cherubiny latały pod sufitem i przystrajały go serpentynami, czyściły żyrandole, zapalały wszystkie świece. Tylko jeden Anioł siedział jakiś taki smutny, wpatrzony w Ziemię. Przechadzający się Bóg zobaczył biedaczka i zagadnął przyjaźnie:
- Co się stało dziecko? Czemu jesteś taki smutny? Czy nie cieszy Cię to wszystko co uczyniłem?
Aniołek odpowiedział:
- Boże, wszystko co uczyniłeś jest wspaniałe. Cały świat, morza, lądy, ptaki, gwiazdy. Wszystko to dałeś człowiekowi, ale…
- Ale co? – Zapytał Bóg.
- Ale oni są tacy smutni… Grzeją się przy ogniskach, ale ich ciepło nie dochodzi do ich serca – odparł Anioł.
- Mądry z ciebie Aniołek moje dziecko – rzekł Stwórca – już wiem co zrobimy. Zaniesiemy ludziom Ogień Mojej Miłości.
Twarz Anioła rozświetlił uśmiech.
- Ależ to jest wspaniałe… Teraz na pewno ludzie będą szczęśliwi… Ale trzeba wybrać odpowiedniego posłańca… Musi być silny i nie bać się niczego… Jeśli mogę Boże, to proponuję jakiegoś Archanioła, może…
- Ty go zaniesiesz mój mały – przerwał jego rozważania Ojciec.
- Ja!? Ale ja nawet nie umiem porządnie latać!
- Dasz radę. Ufam Ci.
Pełen obaw Anioł zaczął przygotowywać się do drogi…
- Mapa jest, śpiwór jest, latarka jest, zapasowe skrzydła są, a gdzie kompas? A tutaj jest…
Kiedy był już gotowy do drogi poszedł do Stwórcy po Ogień. Bóg dał mu ostatnie wskazówki, gdzie ma polecieć i gdzie zostawić Ogień, po czym Anioł wyruszył w drogę. Jednak stało się coś strasznego. Jeszcze za nim opuścił Ogrody Niebieskie potknął się o linę którą miał przywiązaną do plecaka. Upadł na chmurkę (na szczęście nie potłukł się za bardzo bo jak wiemy chmurki są mięciutkie), ale stało się coś gorszego. Ogień wypadł mu z ręki i zaczął spadać z ogromną prędkością na Ziemię.
- O nie! Co ja zrobiłem!? Ale wstyd! Jak ja się teraz pokażę Wszechmocnemu?!
Wrócił zawstydzony do Wielkiej Sali. Wielkie łzy spływały mu po polikach. Idąc ze spuszczoną głową nie zauważył, że Bóg spogląda na niego z radością. Jak wielkie było jego zdziwienie kiedy Bóg powiedział:
- Dziękuję Ci Aniołku. Dzięki tobie Moja Miłość rozlała się po świecie.
- Co?! Przecież ja właśnie przyszedłem powiedzieć, że spaprałem misję. Taka łajza ze mnie, że nawet nie zdążyłem porządnie wzbić się w powietrze a już się potknąłem i upuściłem Ogień i spadł na dół.
- Pokażę Ci co się stało. Spójrz tutaj – Bóg wskazał na wielkie lustro.
Anioł zobaczył tam siebie w momencie upadku. Potem kamera skierowała się na Ogień. Leciał bardzo długo w dół. Spadł na jedną z gwiazd i roztrzaskał się na miliardy kawałków. Te kawałki spadały dalej i w końcu spadły na Ziemię. W lustrze Anioł zobaczył jak jeden kawałeczek wpadł do jakiegoś pokoju i wleciał do oka jednej dziewczynki o imieniu Gosia. (To co zobaczył później można było zobaczyć tylko w zwierciadle Boga, ponieważ takie cuda nie są dostrzegalne ludzkim okiem) Iskierka, skoro tylko znalazła odpowiednie warunki, zamieniła się w wielki Ogień. Oczy Gosi rozpaliły się (wiecie o co mi chodzi, kiedy widać w oczach roztańczone iskierki) poczuła w sercu wielkie ciepło. Było tak ogromne, że musiała się nim z kimś podzielić. Zaczęła chodzić po świecie i rozdawać ludziom ciepło Ognia Bożej Miłości, który płonął w jej sercu.
Bóg rzekł do swoich poddanych:
- Oto zwieńczenie dzieła stworzenia. Teraz możemy świętować, ale od jutra czeka nas dużo pracy. Was, moi Aniołowie, posyłam do pomocy ludziom. Macie pilnować aby ten Ogień nie zgasł.

Tak narodziła się Przyjaźń. 

bo jest coś jeszcze...

2 komentarze: